Tak to jest, jak w niedziele po powrocie z Veganmanii w Trójmieście wstawiasz relację na bloga i cały tydzień chodzisz zadowolona, że zebrałaś się i napisałaś to tego samego dnia. Oddajesz się w wir nauki, bo w końcu koniec roku i są egzaminy i testy, a w nocy ze środy na czwartek, gdy wchodzisz na swojego bloga, ze zdziwieniem stwierdzasz, że wpisu nie ma.
Veganmania była tak cudownym wydarzeniem, że wróciłam do domu z myślami tylko o jedzeniu z Veganmani i wykładem, na którym miałam przyjemność być. Bez kontaktu z rzeczywistością napisałam relacje w wordzie, który uznałam za internet i szczęśliwa zapisałam. Mam więc dla Was radę, nigdy nie chodzić na Veganmanie. To zbyt wspaniałe wydarzenia, żeby potem wrócić do normalnego życia i odgrzewanych kotletów sojowych...
Zacznijmy jednak od Ikei, która również przeżywa wege rewolucje. Od pewnego czasu Ikea karmi nas swoimi wegańskimi klopsikami i nawet pozwala nam je zabrać do domu po wcześniejszym zakupieniu ich w sklepiku szwedzkim. Miałam okazje jeść je 2 razy- raz z sosem raz bez. I zgadzam się z innymi wegańcami, bierzcie koniecznie bez sosu. Konsystencje ma raczej wodnistą miejscami gęstą więc nie jest zbyt dobrym dodatkiem. Same klopsiki są dobre, ewentualnie można je dosolić lub zjeść z ketchupem. Ogółem to świetna opcja dla roślinożerców którzy po wyczerpujących zakupach w Ikei mogą posilić się czymś co nie jest herbatą, kawą lub frytkami. Duży plus dla Ikei za taką opcje!
skład klopsików: ciecierzyca (18%), zielony groszek (14%), marchew (14%), czerwona papryka (14%), kukurydza (14%), jarmuż (10%), białko grochu, cebula (3%), olej rzepakowy, skrobia grochowa, sól, cukier brązowy, substancja zagęszczająca,aromat, przyprawy, zioła
Po Ikei w Gdańsku przyszedł czas na Sopot. Byłam już trochę spóźniona, ale na szczęście zdążyłam na prelekcję Otwartych Klatek:
- Przemysław Koronkiewicz "Otwarte Klatki - czym się zajmujemy"
- Marcin Gerwin "Empatia u zwierząt"
- Ania Kozłowska "Dlaczego kochamy koty i psy, a zjadamy świnie i krowy?"
- Joanna Sumińska "Prawdziwa cena futra"
- Marcin Gerwin "Empatia u zwierząt"
- Ania Kozłowska "Dlaczego kochamy koty i psy, a zjadamy świnie i krowy?"
- Joanna Sumińska "Prawdziwa cena futra"
Szczególnie spodobał mi się wykład Pana Marcina i Pani Ani, która, mimo że była zestresowana bardzo mądrze przedstawiła całą sprawę. Podczas wykładu ''Prawdziwa cena futra'' można było się dowiedzieć o tragicznych warunkach na fermach futrzarskich i ich wpływach na środowisko, ludzi i przede wszystkim zwierzęta. Prelekcja Otwartych Klatek trwała około godziny. Po jej zakończeniu zostało ok. 10 minut do kolejnego wykładu.
W przerwie poszłam na drugie piętro, żeby posmakować wegańskich pyszności. Niestety to był błąd. Jedzenie mną zawładnęło i niestety w 10 minutach się nie wyrobiłam :(
Na szczęście było w czym utopić smutki. W sali roznosił się pyszny zapach jedzenia. Na pierwszy ogień poszło stoisko z ciastami i przepyszne ciasto czekoladowe z owocami leśnymi. Zapachy i smaki unosiły się w powietrzu i aż trudno było skoncentrować się na zrobieniu dobrego zdjęcia czy prowadzeniu rozmowy.
Stoisko Glonojada było jednym z tych na, które bardzo czekałam. Uwielbiam sushi i nie wyobrażam sobie tygodnia bez zjedzenia porządnej deski maków. Przy ich stoisku stały tłumy. Pan ciągle zwijał rolki, a ludzie zamawiali. To 3 sztuki to 5 sztuk.. Wzięłam 2 sztuki na spróbowanie, żeby mieć miejsce na inne pyszności. Niestety to był mój kolejny ogromny błąd, ponieważ gdy przyszłam później, sushi już nie było. Nawet pod ladą nic się nie uchowało! Jednak po tych dwóch makach stwierdzam, że było to najpiękniejsze i najlepsze sushi jakie jadłam.
Po sushi przyszła kolej na coś bardziej polskiego, czyli pierogi od Atelier Smaku. Mój Tata zamówił mango lassi z sojowym jogurtem, którym (na szczęście) się ze mną podzielił. Ja wzięłam bezglutenowe (zrobione z mąki ryżowej i gryczanej) ruskie pierogi. W oczekiwaniu na pierożki wraz z Tatą odbyliśmy bardzo miłą rozmowę z Panią Jolą Słomą (nie dość, że dobrze gotuje to jeszcze super z niej kobieta!). Oczekiwanie naprawdę się opłaciło. Pierogi były pięknie podane i bardzo bardzo smaczne. Nie przepadam za pierogami ruskimi, ale te były niesamowicie pyszne!!
Po pierożkach znowu przyszedł czas na deser, tym razem u fukafe. Ciasta były tak obłędnie dobre, że nie zdążyłam im nawet zrobić zdjęcia w całej okazałości. Mus czekoladowy z masłem orzechowym był tak dobry, że aż trudno było mi uwierzyć, że można stworzyć tak pyszne ciasto. Tofurnik również był pyszny, ba nawet wyśmienity! Następnym razem kiedy będę w Trójmieście na pewno wpadnę do nich na kawę i duże ciacho(a).
Przez pyszności z drugiego piętra nie wysłuchałam wykładu „Weganizm wzmacnia organizm? Co na to nauka?”, jednak mimo to niedziela była cudownym dniem. Pełnym podróży kulinarnych i odkrywania nowych smaków :)
migawki z okolic sopockiej plaży
Po jedzeniu najlepiej udać się na spacer i wrócić do domu na leżakowanie i wegańską pizze z nowo zakupionym serem...
Z wielkiej wyprawy nie można wrócić z niczym! ciasteczka zakupione w sklepiku szwedzkim w Ikei, a reszta podczas Veganmanii
na Veganmanii byłam w Krakowie i potwierdzam, to wspaniałe wydarzenie, które dostarcza wielu pozytywnych emocji :) do Trójmiasta bardzo chciałabym się wybrać i mam nadzieję, że uda się w te wakacje :) a Ikeę odwiedzę i z chęcią przetestuję smak klopsików :D
OdpowiedzUsuńJa czekam aż Veganmania odwiedzi Olsztyn :( bo jak na razie od czasu do czasu mamy vegan bruch i to wszystko. Klopsiki są super! Wystarczy zjeść 5-7 żeby odnowić siły po zakupach :D
Usuń